–Ci wszyscy Polacy, Litwini, Łotysze i inni Ruscy – pieklił się tymczasem coraz głośniej tłusty kierowca, stojąc teraz na środku restauracji. Krzykacz momentalnie znalazł sobie grono kilku potakujących słuchaczy, co jeszcze bardziej wkurzyło Rybkę.
–Zabierają nam pracę, bo godzą się pracować za pół darmo, siedem dni w tygodniu. Tłuką jak najwięcej nadgodzin, wygryzają naszych z roboty. Dobijają naszą gospodarkę, bo wysyłają pieniądze za granicę, zamiast je u nas wydawać! Gnieżdżą się po dziesięciu w jednym mieszkaniu, kupują tylko przeterminowane konserwy i suchy chleb w ASDA! Ciągną zasiłki na swoje dzieci, które nigdy nawet nie były w Wielkiej Brytanii! Poza tym gadają cały czas w swoim języku, nie zadadzą sobie nawet trudu, żeby nauczyć się angielskiego. A wiecie dlaczego?
Grubas zrobił efektowną pauzę i popatrzył po twarzach słuchaczy.
–Bo nie muszą! Czy wiecie, że doszło już do tego, że rdzenni Brytyjczycy nie mogą we własnym kraju dostać pracy, bo nie mówią po polsku?
Głos tirowca wzniósł się teraz na histeryczne wyżyny. Nie przestając mówić, wszedł na fotel, a potem na jeden ze stolików. Stał teraz w lekkim rozkroku, ręce skrzyżowane na piersi, gniewnym wzrokiem toczył po twarzach zbierających się wokół niego ludzi.
–Nadszedł czas, żeby z tym skończyć! Nadszedł czas, żeby powiedzieć „nie”!
Słuchacze, których teraz przybywało z każdą minutą, przytakiwali jego słowom.
–Właśnie teraz każdy z was powinien zadać sobie pytanie: czy chcę, żeby przyjezdna hołota dalej zalewała mój kraj? Czy chcę dzielić moją ojczyznę z obcymi kulturowo przybłędami, którzy budują w niej meczety i otwierają sklepy z polską kiełbasą? Czy chcę mieszkać na jednej ulicy z obcym, który nie wie nawet, jak smakuje pudding, który w życiu nie obejrzał ani jednego odcinka EastEnders?!